RSS

Archiwum kategorii: Nowa Zelandia

Z łopatą w ręku

Ostatnie dni w Nowej Zelandii spędziliśmy zwiedzając przepiękny Półwysep Coromandel. Na szczególną uwagę zasługuje tu plaża w Hot Water Beach gdzie tłumy turystów ściągają tylko po to aby wykopać sobie dołek 🙂 Na głębokości około 2 kilometrów znajdują się tu dwa gorące źródła Maori i Orua podgrzewane przez ogromną powulkaniczną skałę. Woda na tej głębokości wynosi 170 stopni Celsjusza ale wydostając się na zewnątrz pod niewielkim ciśnieniem ochładza się do 60-65 stopni. W trakcie odpływu można wykorzystać te gorące źródła by wykopać sobie własne jacuzzi. Bąbelków co prawda nie ma ale jest za to mnóstwo frajdy! Poniżej przedstawiamy Wam kilka zdjęć z naszych dokonań.

D.

Więcej zdjęć kliknij

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 17 lutego 2012 w Nowa Zelandia

 

Tagi: ,

Haere mai Rotorua

Haere mai Rotorua, czyli witajcie w Rotorua!
Rotura to Nowozelandzka stolica zjawisk geotermalnych i ważny ośrodek kultury maoryskiej. Samo miasto nie jest zbyt ciekawe, nastawione głównie na leniwych turystów, którzy w trakcie dnia jeżdżą w dużych grupach po okolicznych parkach geotermalnych a wieczorem chodzą na kolacje z tańcami maoryskich przebierańców. A do tego należy dodać wszechobecny zapach siarkowodoru wydobywającego się z ziemnych szczelin, który przypomina smród zgniłego jaja.

Poza samym miastem okolica jest warta zobaczenia bowiem na tym terenie znajduje się kaldera, czyli superwulkan powstały w trakcie potężnego wybuchu i zapadnięcie się stożka wulkanu (inne podobne superwulkany to Park Yellowstone w USA i Toba na Sumatrze). Powierzchnia kaldery to nic innego jak potężny płaski krater odpowiedzialny za niezwykłe zjawiska geotermalne: gejzery, fumarole i solfatary (wulkaniczne wyziewy gazów i pary), gorące muliste baseny i gorące źródła wodne. Nam to wszystko udało się zobaczyć w parku Wai-O-Tapu.

M.

Więcej zdjęć kliknij

 
Możliwość komentowania Haere mai Rotorua została wyłączona

Opublikował/a w dniu 15 lutego 2012 w Nowa Zelandia

 

Tagi:

Wulkan Tanaraki, wspinaczka na górę przeznaczenia

Po przeprawie promem z wyspy południowej na wyspę północną i szybkim zwiedzeniu Wellington (stolicy Nowej Zelandii) wybraliśmy się zdobywać wulkany.

Na początku na celownik wzięliśmy wulkan Tanaraki, który przez brytyjskich odkrywców nazwany został Mount Egmont (2 518 m npm). Dzięki swojej idealnie symetrycznej sylwetce stożka uważany jest za drugi najpiękniejszych wulkan świata (pierwszym jest japoński wulkan Fuji). To tutaj kręcono film „Ostatni Samuraj”. Zgodnie z maoryską mitologią, w pradawnych czasach wszystkie wulkany mieszkały w centrum wyspy. Wśród nich wyróżniała się piękna „wulkanka” Pihanga, w której zakochały się inne wulkany. Między nimi wybuchła straszna wojna, którą wygrał wulkan Tongariro, a po zwycięstwie przepędził on Tanaraki na zachodnie wybrzeże wyspy. Dziś Maorysi mówią, że kiedy Tanaraki jest pokryty deszczowymi chmurami to znaczy, że płacze po utraconej miłości, a podczas spektakularnych zachodów słońca mówi się, że uśmiecha się do swojej kochanki.

Tak też i było z naszymi odwiedzinami. Po przyjeździe pod południową ścianę wulkanu okazało się, że Tanaraki zaczyna płakać i nie będzie dane nam podziwiać jego pięknej smukłej sylwetki. Diana została w samochodzie a ja wyruszyłem w nieznane jak kiedyś Frodo na Orodruinę aby spełnić swoje przeznaczenie 🙂 Droga na szczyt wymagała pokonania około 1500 m bezpośredniego przewyższenia, a ze względu na pogodę oraz grząski żwir pumeksu zsypujący się ze szczytu wspinaczka nie należała do najprzyjemniejszych. Po 6 godzinach wspinaczki w deszczu i mgle, na szczycie czekała nagroda! Okazało się, że wierzchołek wulkanu dumnie wznosi się nad chmurami, świeci nad nim słońce i roztacza się cudowna panorama.

Maoryska baśń dopełniła się o zachodzie słońca, kiedy szczęśliwie opuściliśmy Tanaraki i jechaliśmy w stronę centrum wyspy, w stronę jego kochanki. Nagle się przejaśniło i w oddali w zachodzie słońca ujrzeliśmy uśmiech wulkanu 🙂

Zaskarbienie sobie przyjaźni Tanaraki nie odbiło się dla nas zbyt pomyślnie w dalszej wędrówce po wulkanach. Po dotarciu pod Tongariro, okazało się, że jest załamanie pogody, wszystkie wulkany wraz ze swoimi wierzchołkami pochowały się w deszczowych chmurach na kilka następnych dni. Nasz plan trekkingu szlakiem Tongariro Alpin Crossing i zdobycia szczytu Tongariro i Ruapehu rozpłyną się w chmurach.

M.

Więcej zdjęć kliknij

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 13 lutego 2012 w Nowa Zelandia

 

Tagi: ,