RSS

Archiwum kategorii: Zimbabwe

Odpoczynek pod Wodospadami Wiktorii

Po drodze do Victoria Falls zatrzymujemy się na noc w prywatnym rezerwacie Elephant Sands. Wieczorem jadę na safari a Diana odpoczywa po morderczej podroży busociężarówką. Otaczający nas teren przypomina pustynne pogorzelisko, udaje mi się zobaczyć tylko kilka słoni, o tej porze roku jest tu bardzo sucho i generalnie jest bardzo mało zwierząt. Wracam zawiedzony, jedyne co mnie zachwyca to czerwony księżyc ukazujący się w blaskach zachodzącego afrykańskiego słońca – wygląda to jakby na niebie były dwa słońca jednocześnie. Na koniec w ciemnościach dostrzegam jeszcze bushbaby (małe stworzonko z dużymi świecącymi oczami, podobne do małpki, żyjące w krzakach).  Teraz czuje się już w pełni jak Luke Skywalker na planecie Tatooine z Gwiezdnych Wojen.

Następnego dnia w południe przekraczamy granice z Zimbabwe i od razu stajemy się miliarderami, wymieniamy jednego dolara na 5 miliardów dolarów zimbabweńskich 🙂 Oczywiście jest to tylko mała pamiątka po hiperinflacji, która nawiedziła ten kraj cztery lata temu, kiedy ceny podwajały się co 31 godzin. Dzisiaj w wymianie handlowej główną walutą są dolary amerykańskie, choć innymi walutami też można się posługiwać np. cena wody to 1,5 $ resztę z 2 $ dostajesz w pulach botswańskich, randach lub w postaci bułeczki.

Popołudniu docieramy do kampingu położonego w samym centrum Victoria Falls. Jest to małe choć wielce turystyczne miasteczko, można to ująć jednym słowem „ciupaga” jak na Krupówkach, dodatkowo trzeba opędzać się od lokalnych sprzedawców wszelakiego badziewia, najlepiej na nich działa odczepka „next time”.

Po zainstalowaniu się na polu namiotowym idziemy zwiedzać główny punkt naszego programu Wodospady Wiktorii. Wodospady Wiktorii znajdują się na rzece Zambezi na granicy Zambii i Zimbabwe, uważane są za jeden z siedmiu naturalnych cudów świata, zostały odkryte przez zachodnią cywilizację w 1855 roku przez szkockiego podróżnika Davida Livingstona, który powiedział o nich: „Widok tak piękny, że muszą się w niego wpatrywać aniołowie w locie”.

My jesteśmy w trakcie tutejszego lata i suchej pory roku. Ze względu na dość małą ilość wody Wodospady Wiktorii nie są aż tak spektakularne jak podejrzewaliśmy po zobaczeniu Wodospadów Niagara. Jednakże widok długiego głębokiego kanionu, do którego i tak spada ze strony Zambii dość sporo wody z piękna wyrazistą tęczą w tle zapiera dech w piersiach. A do tego orzeźwiająca bryza unosząca się znad wodospadu łagodzi skutki uporczywego upału.

Wieczorem wkręcamy się na backpackerską imprezę w pobliskim hostelu, okazuje się że nocne życie backpackerskie w Victoria Falls jest jak na Afrykę całkiem nieźle rozwinięte. Pląsujemy do późnych godzin nocnych.

Następny dzień spędzamy na totalnym obijaniu się, basen, książeczka, basen, jedzenie, książeczka itd…, dodatkowo zapoznajemy się z wesołym rezydentem naszego kampingu – afrykańską świnią, która zachowuje się zupełnie jak Pumba z Króla Lwa:) Poprostu Hakuna matata! 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 13 listopada 2011 w Zimbabwe

 

Tagi: