Dziś wracamy z Zimbabwe do Botswany i jedziemy do naszego następnego celu Parku Narodowego Chobe. Po drodze zatrzymujemy się przy gigantycznym baobabie, który ma około 20 metrów wysokości. Baobaby wyglądają jak dowcip stwórcy, te drzewa posadzone są do góry nogami! Baobaby afrykańskie są drzewami długowiecznymi jednak ich wiek jest bardzo trudny do określenia, potrafią magazynować wewnątrz swojego pękatego pnia do 120 l wody, a ich liście i nasiona są jadalne.
Popołudniu dojeżdżamy do Chobe i przesiadamy się do łodzi, którą będziemy zwiedzać pierwszy park narodowy w Botswanie. Na samym początku podróży nie wiedząc jeszcze, co nas tak na prawdę czeka, nasz przewodnik Afrykanin Cheery opowiada nam następującą historie:
Rzeka, którą płyniemy nazywa się Chobe i jest naturalną granicą pomiędzy Botswaną i Namibią. Przed nami na środku rzeki jest wyspa, która w czasie pory suchej jest schronieniem dla bardzo wielu gatunków gadów, ptaków i zwierząt. Uważana jest nawet za największe skupisko dzikich zwierząt na kontynencie afrykańskim. Przed stworzeniem na jej terenach parku narodowego, była częsty terenem polowań kłusowników. Ze względu na to, że w czasie pory suchej większość zwierząt migrowała z Botswany na wyspę i wpadała w sidła kłusowników z Namibii, zaczął się poważny spór terytorialny pomiędzy Botswaną i Namibią. Botswana, jako kraj zdecydowanie bardziej rozwinięty broni praw zwierząt i większość z nich znajduje się w tym kraju pod ochroną i kontrolowanym odstrzałem. Niestety w Namibii zwierzęta nadal padają z rąk ludzi w celu zdobycia i sprzedaży ich skór, rogów i kłów. Ku naszemu zadowoleniu dziś na środku wyspy powiewa flaga Botswany, która po zakończeniu sporu z Namibią postanowiła stworzyć na tych terenach park narodowy. Na brzegu po stronie Botswany znajduje się jednostka wojskowa, która codziennie patroluje wyspę i do każdej osoby podejrzanej o kłusownictwo ma prawo strzelania z ostrej amunicji. Spór pomiędzy Botswaną i Namibią został rozwiązany przez europejski sąd arbitrażowy, naukowcy z Europy prowadzili badania rzeki po obu stronach wyspy w celu wytyczenia, po której stronie jest główny nurt rzeki. Na szczęście dla afrykańskich zwierząt, okazało się, że dno jest niżej po stronie z Namibią i prawa do wyspy zostały przyznane Botswanie.
Po tym wprowadzeniu w końcu ruszamy w kierunku wyspy i na początku podpływamy na wyciągnięcie ręki do tutejszej czapli i orła. Następnie podpływamy do dwóch krokodyli leniwie wylegujących się na brzegu, podpływamy również bardzo blisko do nich i po chwili jeden zaczyna mieć nas najwyraźniej dość bo w ułamku sekundy daje nura do wody. Drugi nadal jest na brzegu, ale jego paszcza otwiera się i daje nam wyraźnie do zrozumienia, żeby dłużej nie nadwyrężać jego cierpliwości. Odbijamy od brzegu i płyniemy dalej wokół wyspy. Na powierzchni wody widzimy uszy i nos, czyżby to pan hipopotam, oj tak i to bardzo zainteresowany naszą łodzią, po paru zakrętach, czujemy, że to on za nami podąża a nie my za nim, kiedy zaczyna się niebezpiecznie zbliżać Cheery zwiększa obroty w silniku naszej łodzi i zostawiamy pana hipopotama w tyle. Okazuje się, że hipopotam ze względu na swoją nieprzewidywalność jest najbardziej niebezpiecznym zwierzęciem dla człowieka. Cechuje się wielkim przywiązaniem do swojego terytorium. W Afryce najwięcej ludzi straciło życie właśnie naruszając terytoria tego roślinożernego olbrzyma z wielką paszczą. Nie wiadomo dlaczego nie jest on zaliczny do Big 5, dlatego postulujemy o stworzenie Big 6 i dolaczenie do szacownego grona rowniez hipcia. Po tej przygodzie kierujemy się w stronę widocznych na brzegu bawołów, leniwie wylegują się na brzegu i bardziej przypominają polskie krowy niż jedno z najbardziej niebezpiecznych zwierzą Afryki. Przyglądamy się im a one nam, nawet żadnego muuuu nie słychać, bawoły nas totalnie zignorowały. Za to niespodziankę zafundowało nam potężne stado ptaków z wyspy, które poderwało się do lotu tworząc piękny widok na horyzoncie.
Na koniec naszego rejsu w blaskach zachodzącego afrykańskiego słońca przyglądamy się słoniowi, który właśnie u brzegu bierze wieczorny prysznic. Potem przyglądamy się dużemu stadu hipopotamów w wodzie i w końcu udaje nam się zobaczyć jak jeden z nich wychodzi po całym dniu kąpieli na ląd na kolację. Hipopotamy ze względu na bardzo delikatną skórę podobną do ludzkiej nie są w stanie przez cały dzień wytrzymać afrykańskiego słońca, dlatego większą część dnia spędzają w wodzie i tylko wieczorem wychodzą na ląd na żer.
W tych pięknych i niepowtarzalnych okolicznościach przyrody definitywnie musimy stwierdzić, że jest to jedna z największych atrakcji do tej pory. Bardzo duża ilość różnych zwierząt na bardzo małej powierzchni, która kojarzy nam się z archaiczną Arką Noego. A do tego bez większego ryzyka jesteśmy się w stanie zbliżyć dosłownie na parę metrów lub na wyciągnięcie ręki do niektórych dzikich i niebezpiecznych zwierząt.